Fascynacja wrzecionem trwa. Jak już wspominałam w poprzednim poście, uprzędłam moją drugą nić! I miało to miejsce w ciągu tej samej doby:)))) Postępy widać gołym okiem, co mnie baaaardzo cieszy! Grubość przędzy waha się w granicach od 44 do 60 WPI, choć zdarzają się i grubsze. Takie maleństwo, a ile radości!:))))
17 gram wełny z polskich owiec - 70 metrów przędzy (a poprzednio ukręciłam z 20 gram tylko 30 metrów!:))))
A tutaj porównanie pierwszej nici do drugiej. Przekrętów i niedokrętów jest duuuużo mniej:))))
Zaraz rozpocznę przędzenie kolejnej nici, tym razem w innym kolorze, o czym następnym razem...:)
Ślę prządkowe pozdrowienia!:)
Cyber Dżu
Niezły urobek! Daaawno temu też to potrafiłam robić :)) teraz nie mam miejsca na takie sprzęty, ani czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No, no ślicznie, równiutko. A z jakim przeznaczeniem? :)
OdpowiedzUsuńU mojej babci w rogu pokoju stał kołowrotek... Nie mam pojęcia jak się tego używa :D Podziwiam, postępy naprawdę widać ogromne! :)
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście idzie Ci o niebo lepiej... Świetne postępy i to w tak krótkim czasie :) Możesz być z siebie dumna :)
OdpowiedzUsuńJesteś obłędnie zdolna i nieprzyzwoicie twórcza!
OdpowiedzUsuń:))) myślałam,że próbowałam już wszystkiego ( w crafcie:)))- od lat, kiedy tylko mam czas, haftuję, szyję, szydełkuję, drutuję, wycinam, wyklejam...(choć bloguję od niedawna:)
OdpowiedzUsuń..a tu - proszę! - przędzenie!...teraz będzie "chodziło za mną"..eh..:))))
pozdrawiam
Postępy robisz niesamowite. Pięknie wyszła ta kolejna niteczka.
OdpowiedzUsuńJeśli mogłaby Ci coś poradzić (jeśli chodzi o nierówny skręt), to dobrą metoda jest "pobicie nitki". Generalnie polega to na tym, że gdy już wyjmiesz nitkę z wody i trochę ona odcieknie, to po prostu uderzasz nią o róg wanny. Ja tak robię, bo dzięki temu skręt się nieco wyrównuje. Ale 1) nigdy nie robiłam tego z singlem, bo generalnie kręcę duble, albo navajo 2) jeśli chcesz mieć gładką nitkę to zapomnij o "biciu", bo przy biciu ona robi się taka bardziej puchata.
A tak poza tym, to z przyjemnością zobaczę Twoje kolejne prace, zarówno z serii "prząśniczej" jak i z każdej innej.
pozdrawiam serdecznie
Halina
Jednym słowem "praktyka czyni mistrza". Widać olbrzymią różnicę
OdpowiedzUsuńAle super wełenka wychodzi!
OdpowiedzUsuńNiesamowite postępy czynisz:) jestem pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Obie włóczki mi się podobają. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńWpadam, podziwiam i zachwycam się!
Niesamowita różnica. Mamy nową prząśniczkę :)
OdpowiedzUsuńPrzędzenie wciąga, ojjjj, wciąga i to bardzo!:)))) Dziękuję za Wasze uskrzydlające komentarze!:) Ściskam każdą z Was i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńANA: Pomysłów mam kilka:) Od serwetek, po poduchy i pled:)))) Oczywiście muszę mieć do tego celu duuuużo przędzy!
Eve Vokulska: I bardzo dobrze!:) Ta sztuka musi przetrwać przez kolejne tysiąclecia!:)
Healthy: Bardzo Ci dziękuję za bezcenne rady! Na pewno z nich skorzystam! Ja też wolę grubsze nici i dopiero stoi przede mną dubelkowe wyzwanie, a potem pejczowanie kabiny prysznicowej;))))
Małgorzata Zoltek: jeszcze "trochę" mi brakuje, aby dołączyć do grona Prządek, ale niezmiernie mi miło, że pomyślałaś o mnie w ten sposób, że się tak wyrażę!:))))
Widzę u Ciebie nową pasję, jak zawsze efekty cudowne :) Tylko się nasza Aurelio wrzecionem w palec się nie ukłuj, bo żal żeby taki talent nam zasnął na wieki :)
OdpowiedzUsuńLothluin: Hehehe:) Chyba dla bezpieczeństwa będę się musiała przesiąść na kołowrotek;)
OdpowiedzUsuńcudna niteczka
OdpowiedzUsuńNie znam się na tym, ale od razu widać, że ta druga jest lepsza!
OdpowiedzUsuńJak widać idzie coraz lepiej - pierwsza to takie słodkie dziecko z dredami a druga już taka bardziej grzeczna i równiutka - obie mają po równo uroku :)
OdpowiedzUsuńmamuska73: Dziękuję!:)
OdpowiedzUsuńUrtica: Nie ma to jak praktyka!
MADLINE: Hehehe:)))) Dredziak już ma praktyczne zastosowanie, które muszę jedynie sfotografować:)